Moje kosmetyki bez chemii
Dziś chciałabym pokazać Wam jakich używam kosmetyków do codziennej pielęgnacji i udowodnić, że przy niewielkim koszcie można je zrobić szybko w domu lub kupić za nieduże pieniądze. Staram się, żeby moje kosmetyki były nie tylko naturalne (EKOlogiczne), ale też żeby kosztowały mnie jak najmniej (EKOnomiczne). Dodatkowo, jestem trochę leniwa i ciągle brak mi czasu, więc stawiam na szybkość i prostotę w wykonaniu. Nie jestem też bardzo regularna w ich stosowaniu. Często przypominam sobie, że peelingu do ciała nie stosowałam miesiąc.
Kiedyś używałam ogromnych ilości kosmetyków, które kupowałam w znanych drogeriach (byłam nawet konsultantką Oriflame :)). Wierzyłam, że tylko te najdroższe i reklamowane są najlepsze i pomogą mi w rozwiązaniu moich problemów. Były maseczki do twarzy, krem na szyję, krem na dekolt (jakby krem wiedział jaka to część ciała!), miliony cieni do powiek, które traciły swoją ważność i szły do kosza (strata pieniędzy). Kolorowych kosmetyków używałam nawet po terminie ważności (kto patrzy na termin ważności szminki!). Nie dość, że wydawałam na kosmetyki bardzo dużo pieniędzy to jeszcze faszerowałam się chemią. Żeby to chociaż działało. Ale jak trądzik był tak był. Może i niektóre specyfiki działały jak je stosowałam, ale kiedy przestałam, to skóra na nogach nadal była sucha. A teraz jak zaniedbam stosowanie oleju kokosowego na kilka dni to nie zauważam dużej różnicy w jakości skóry.
Nigdy nie miałam wzorowej cery, a jako nastolatka miałam straszne kompleksy na jej punkcie, bo cierpiałam na ostry trądzik i wiecznie tłustą cerę. Wydawałam masę pieniędzy na wizyty u kosmetyczek, dermatologów, yellow peel itd. Ciągle chodziłam z pudrem na twarzy, żeby zakryć to ohydztwo. Nawet po trzydziestce borykałam się z pryszczami, niektóre były ogromne i bardzo bolesne. Nie mogłam wyjść do sklepu bez makijażu i czuć się swobodnie np. na plaży. To wszystko się zmieniło jak odstawiłam zboża. Nigdy bym nie pomyślała, że to wymaga tak niewiele!
Teraz uważam, że najlepszym kosmetykiem jest odpowiednio dobrana dieta (wyleczenie jelit i stanów zapalnych w ciele), a mazidła na skórę są dodatkiem. Nic nie da smarowanie najdroższym specyfikiem, jak od wewnątrz bałagan.
Poza tym, wszystkie osoby borykające się z chorobami autoimmunologicznymi jak np. Hashimoto, PCOS, RZS powinny przymierzyć się do ograniczenia chemii w codziennym życiu. To wszystko przenika przecież przez skórę do naszego wnętrza, truje organizm i ciągle drażni osłabiony już układ odpornościowy. Wiem, że nie da się tego zmienić od razu, u mnie zmiany następowały małymi kroczkami (w ciągu 2 lat). Być może moja lista kosmetyków zainspiruje Cię do zmian.
A oto moje obecne kosmetyki:
Twarz:
- Krem do twarzy: olej kokosowy lub olejek arganowy z różą z Kosmetyki Naturalne Boutique.
- Zmywacz makijażu: olej kokosowy
- Krem z filtrem: olejek z pestek malin (SPF 38-50). Stosuję głównie w górach, na co dzień nie.
- Pomadka do ust: maść propolisowa lub pomadka lawendowa Alteya Organics.
- Mascara: polecona przez Natule.pl firmy Benecos (kupilam na Allegro)
Innych kolorowych kosmetyków nie używam. Jestem naturalnie piękna dzięki diecie 🙂 Najlepszy róż do twarzy to szybki marsz na świeżym powietrzu lub energetyzujące smoothie z warzyw i owoców.
Ciało:
- Płyn do mycia ciała i twarzy: Alterra płyn lub mydło Alterra lub mydło Khadi.
- Peeling po ciała: kawa mielona (słoiczek 400 ml), cynamon (2 łyżki), sól gruboziarnista (lub cukier) (kilka łyżek), oliwa lub olej kokosowy (tyle, żeby dało się pokryć wszystkie składniki tłuszczem). Można wrzucić jakieś inne ulubione przyprawy np. imbir albo kardamon. Ja wrzucam zawsze na oko.
- Balsam do ciała: olej kokosowy lub olejek arganowy z różą.
- Perfumy: olejek arganowy z różą lub pocieram się świeżymi listkami mięty albo skórką z cytryny.
- Dezodorant: soda (2 łyżki), olej kokosowy (1 łyżka), olejek miętowy albo pomarańczowy (2 kropelki) – wystarczy składniki zmieszać w słoiczku i gotowe lub oliwka magnezowa. Przeciw poceniu polecam jednak gorąco ten pierwszy. Przetestowałam go w upały ponad 30C i się sprawdzil.
Włosy:
- Szampon: Alterra z Rossmana (ten sam, co do mycia ciała).
- Odżywka: na razie brak, nie potrzebuje. Włosy nie kołtunią się.
- Farba do włosów: Biokap 1 x na 1,5 miesiąca. Próbowałam też ziołowej farby Herbatint – też się sprawdziła. Przymierzam się do wypróbowania Khadi na bazie henny, ale więcej z tym zachodu więc nie mogę znaleźć czasu.
- Żel do układania włosów: Logona
Zęby:
- Pasta do zębów: olej kokosowy (2 łyżki), soda (1 łyżka), xylitol (1 łyżka), olejek miętowy (1-2 kropelki) – wszystko zmieszać, przełożyć do słoiczka i gotowe. Można myć kiełki.
- Odświeżacz do ust: gryzę listki świeżej mięty
Koszt: Olej kokosowy (62 zł, sodę (8 zł), olej arganowy (50 zł) , olej z pestek malin (35 zł), pomadka (21 zł), maskara (35 zł), Alterra (6 zł), peeling (ok. 5 zł), olejek pomarańczowy (20 zł) i miętowy (18 zł), xylitol (25 zł), mięta, cytryna, farba do włosów (36 zł).
Wystarczalność:
Olej kokosowy (1l) i xylitol (500 g) starczają mi na jakieś 4-6 miesięcy, olejki eteryczne ok. 2-3 miesiące, bo również używam ich do aromatyzowania ubrań i naczyń podczas prania. Farbę do włosów kupuję co 1,5 miesiąca. Reszta starcza naprawdę na bardzo długo.
Gdybym chciała kupić wszystkie te kosmetyki w drogerii to myślę, że kosztowałoby mnie to co najmniej 5-10 x więcej. Drogie kremy na każdą część ciała, antyperspiranty i pasty do zębów, nie mówiąc już o perfumach, maskarach i balsamach. Masa chemii, bardzo dużo pieniędzy i mało imponująca skuteczność.