_184x135.jpg)
Chcecie poznać przepis na kawę na tarasie z widokiem na góry? Proszę bardzo...
Po pierwsze...
Kupić działkę z ładnym starym domem.
A że takich ładnych starych domów w dobrym stanie nie ma, więc musicie przejść do punktu drugiego czyli...
Po drugie...
Wyremotować dom.
Czyli spędzić setki godzin dorabiając się odcisków i garba, nie mówiąc już o nadwyrężonych ścięgnach i mięśniach od machania kilofem i łopatą. Uwaga dla pracujących w biurze: dzięki tej pracy poznacie szereg nowych mięśni.
Po trzecie...
Zbudować taras.
Jak wyżej, potrzebne łopata i kilof i bardzo mocne mięśnie do przerzucania stosu wszechobecnych kamieni.
Po czwarte...
Zaparzyć kawę.
Ten etap nie jest taki prosty jakby się wydawało. Musicie posiąść umiejętność posługiwania się różdżką i znaleźć źródełko wody na swojej działce. A potem znowu, z dobrze już zaprzyjaźnionymi narzędziami tj. Wójkiem Łopatą i Zenkiem Kilofem, doprowadzić wodę do domu.
Po piąte...
Usiąść.
To też nie jest zbyt proste, ponieważ mając wyremontowany dom i zbudowany taras, musicie znaleźć coś cennego, bardzo ulotnego czyli szczyptę czasu.
Po szóste...
Nie zapomnijcie jeszcze o jednym istotnym składniku tej kawy, a mianowicie:
cierpliwości.
Czas przygotowania: około 4 lat. Jeżeli uda Wam się połączyć wszystkie te składniki, to wyjdzie z tego mocne podwójne espresso.
_184x135.jpg)
Wywieźliśmy całą wywrotkę papy jeszcze ze starego dachu i stos innych pozostałości po dawnej chacie, które zalegały już parę lat.
_184x135.jpg)
Rozsypaliśmy keramzyt na podłogę, który miał zostać pokryty samopoziomującym betonem, ale okazało się, że 30 tonowa "gruszka" nie ma szansy wyjechać pod nasze strome górzysko. Trzeba będzie zmienić koncepcję. Życie.
_184x135.jpg)
Zainstalowaliśmy oczyszczalnię ekologiczną, dla której dół okazał się ciut za mały i musieliśmy ręcznie podważać i rozbijać skałę, na której stała. Wszędzie kamienie!!! Tu nie ma ziemi, tylko kamienie!
_184x135.jpg)
_(Kopiowanie)_184x135.jpg)
_(Kopiowanie)_184x135.jpg)
Pogoda do tej pory nie rozpieszczała, więc warzywa bardzo słabo rosną. Na prowadzenie wysuwa się bób. Ledwo widać buraki, pietruszkę i skorzonerę. Wychyliły się ziemniaki i można jeść koperek. Była też jedna rzodkiewka z samosiewu.
_184x135.jpg)
_(Kopiowanie)_184x135.jpg)
_(Kopiowanie)_184x135.jpg)
Zaraz na początku wakacji dostałam 40C gorączki i biegunki jakiej świat nie widział no i myślałam, że pożegnam się z tym światem. Moje menu musiało być zatem bardzo lekkie. Więc przez 5 dni tylko warzywa i kurczak na parze. I to by było na tyle. Tęsknię za surowymi warzywami i owocami...
_(Kopiowanie)_184x135.jpg)
Może to co wyżej napisałam brzmi mało optymistycznie, ale mimo moich niedomagań, braku sił i częstych wycieczek do wychodka, pobytu na Strudze nie zamieniłabym na nic innego. Codziennie budziły mnie ptaki, lulały do snu świerszcze, a wracałam do zdrowia dzięki słońcu, pachnącemu łąką powietrzu i coraz to cięższej pracy, jak tylko wracałam do zdrowia.