Na niedzielę zaplanowaliśmy jednodniowy wypad w Beskidy. Zanosiła się ostra wspinaczka w śniegu, więc musieliśmy się przygotować na chwile bezdechu. Uzupełnienie zużytej energii będzie niezbędne. Po to własnie popełniłam te ciasteczka. Z myślą, że weźmiemy je ze sobą na szlak. Dodały nam energii, bo zawierają sporo węglowodanów, a na brak sił nie narzekaliśmy. Nawet kiedy zboczyliśmy z trasy i trzeba było brnąć w głębokim śniegu ostro pod górę.
Powiem Wam, że dawno żadne ciasteczka tak mi nie smakowały jak te, które widzicie. Są naturalnie słodkie dzięki daktylom, a orzechy tak przyjemnie chrupią, że można jeść bez końca. Jeśli miałabym Wam doradzić, to od razu zróbcie podwójną porcję, bo inaczej będzie kłótnia, kto ile ma zjeść.
SKŁADNIKI
4 łyżki mąki jaglanej lub owsianej bezglutenowej
4 łyżki wiórków kokosowych
2 łyżki masła orzechowego
1 jajo
60 g suszonych daktyli
40 g orzechów włoskich
szczypta soli
szczypta sody
szczypta cynamonu cejlońskiego
PRZYGOTOWANIE
- Rozgrzej piekarnik do 180 C.
- Jajo zmieszaj z masłem orzechowym.
- Dodaj mąkę jaglaną (polecam Bio Babalscy, bo wypieki nie są twarde), wiórki, sól, sodę i cynamon.
- Daktyle pokrój na mniejsze kawałki, a orzechy posiekaj i zmieszaj z resztą składników.
- Uformuj kulę i podziel ją na 6 kawałków.
- Każdy z kawałków rozpłaszcz dłonią i uformuj okrągłe ciastka.
- Rozłóż na papierze do pieczenia i piecz około 20 min.
- Z podanych składników wyjdzie około 7 ciasteczek.